JAK PIJANE DZIECKO WE MGLE - relacja Rafała Bielawy, ultramaratończyka który po latach gry w koszykówkę zdecydował się spróbować biegania:
'Ruszyliśmy z dziewięciominutowym opóźnieniem, ale co to dla cyborgów. Chciałoby się zaśpiewać: „Było nas trzech…”, tak naprawdę dziesięciu, chociaż później okazało się, że całkowita lista startujących zamknęła się w jedenastu.
Początek spokojny, nikt nie chce ruszyć za mocno. Na czele znaleźli się Laszlo i Balint, ja z Kamilem za nimi i tak do Skrzycznego. Już tam mogliśmy zauważyć, że organizacyjnie miał być to perfekcyjnie przygotowany wyścig. Challenge miał być dziki, miał być mega trudny i… taki był. Organizatorzy postarali się o wszystko z najwyższej półki. Była mgła gęsta jak śmietana, z widocznością do czubka wyciągniętych palców, było chłodno, deszczowo, było błoto, były mokradła i bagna, były szlaki zmienione w rzeki, był przeszywający na wskroś wiatr. Jednym słowem wszystko, co lubią wariaci. I to wszystko za DARMOCHĘ!'